Elita PZPR-Geremek syn łódzkiego rabina, chasyd, w czasie wojny uratowany przez polską rodzinę Geremków we Wschowej.


Bronisław Geremek [Benjamin Lewartow] (ur. 6 marca 1932 w War­sza­wie, zm. 13 lipca 2008 w Lubieniu) – żydowski komunista i historyk-mediewista oraz polityk. Syn łódzkiego rabina, chasyd, w czasie wojny uratowany przez polską rodzinę Geremków we Wschowej. W latach 2000–2001 przewodniczący Unii Wolności, minister spraw zagranicznych w latach 1997– 2000, poseł na Sejm X, I, II i III kadencji, od 2004 do śmierci poseł do Parlamentu Europejskiego.

Odegrał ogromną rolę w zablokowaniu autentycznego rozliczenia z ko­mu­ni­z­mem i utrzymaniu polityki grubej kreski. Ponosi szczególną od­po­wie­dzia­l­ność za narzucenie OKP antynarodowego planu gospodarczego Sorosa i Sachsa. W swych wystąpieniach za granicą niejednokrotnie występował ze swego rodzaju “donosami na Polskę”, skrajnie eksponując rzekome nie­be­z­pie­cze­ń­stwa “antysemityzmu”, “nacjonalizmu” i “populizmu”; skrajny ma­ni­pu­la­tor – znany jest z niezwykle rozwiniętych umiejętności rozmijania się z prawdą. Jest wynalazcą nowego typu dezinformacji, zwanego faktem prasowym, [chodzi o zdarzenie, które nigdy nie zaistniało w rzeczywistości, ale stało się wiarygodne, bo napisano o nim w prasie!!].

Nazwisko rodzinne brzmi Lewertow. Rodzice nosili imiona Boruch i Szarca. Mieszkali w Warszawie przy ulicy Mławskiej 3. Brat Geremka urodził się w 1926 r. Po dziadku, który był magidem, dostał imię Israel, ale po­w­sze­ch­nie nazywano go Izio,a naprawdę nazywa się Jerry Lewart. Bronisław urodzony w 1932 r., miał na imię Benjamin, wołano go Benek. Potem losy potoczyły się tak, że został Bronisławem Geremkiem. Rodzina utrzymywała się z prowadzonej przez ojca wytwórni futer, które cieszyły się dużym powodzeniem nie tylko w Warszawie, lecz przede wszystkim na Śląsku, gdzie ojciec często jeździł w interesach.
Mimo że cała bliższa i dalsza rodzina była ortodoksyjna, bardzo religijna i pobożna, ojciec był syjonistą(nacjonalistą żydowskim). Jego marzeniem było powstanie Izraela. Próbowali nawet tam się osiedlić. Tam urodził się jego brat Jerry. Po paru latach wrócili do Warszawy, gdzie już urodził się Bronisław.

W okresie nauki w liceum wstąpił do komunistycznego Związku Walki Młodych, a w 1950 zapisał się do partii komunistycznej PZPR, był drugim sekretarzem POP na Uniwersytecie Warszawskim.

Entuzjasta stalinowskiego komunizmu

Do PZPR Geremek wstąpił w 1950 roku, a więc w okresie naj­skra­j­nie­j­sze­go stalinizmu. Po latach tłumaczył to w telewizyjnej audycji „100 pytań do” (5 grudnia 1991r): „(…) Wstąpiłem do PZPR z iluzji i wystąpiłem w 1968 r, gdy te iluzje straciłem (…)”. Ciekawe, jakimi iluzjami powodował się Ge­re­mek, wstępując do PZPR w 1950 roku, okresie, gdy katowano tysiące Polaków i całkowicie zdeptano suwerenność Polski, poddanej rządom namiestników kremlowskiego „Wielkiego Brata”?! Równie ciekawe jest to, że Geremek musiał czekać, aż do 1968 roku na utracenie swych ko­mu­ni­s­ty­cz­nych „iluzji”. Skrajnie groteskowo i wręcz kompromitująco dla jednego z najbardziej wpływowych polityków demokratycznej III RP brzmi wyjaśnienie na temat przyczyn wstąpienia do PZPR: „(…) Wstąpiłem, bo uważałem, że istnieje zespół fundamentalnych wartości, które mnie z tą partią wiążą (… ). Sądziłem wtedy, że komunizm jest młodością świata (…)”. (Cyt. za: „Rok 1989. Bronisław Geremek opowiada. Jacek Żakowski pyta”, Warszawa 1990 r., s. 101-102.) Ko­mu­nizm – młodością świata – cóż za wspaniałe wyobrażenia o naj­ba­r­dziej zbrodniczej ideologii totalitarnej!

Rozwija ożywioną działalność w PZPR. Zostaje sekretarzem organizacji partyjnej w Instytucie Historii PAN i członkiem Komisji Rewizyjnej Komitetu Uczelnianego. Jak przypomniał profesor Ryszard Bender w liście do red. Józefy Hennelowej z Tygodnika Powszechnego, wystosowanym 20 lutego 1991 r: Bronisław Geremek, będąc w partii, zanim „przejrzał”, w U­ni­we­r­sy­te­cie Warszawskim i poza nim, pisał panegiryki o PRL i komunistycznym raju, wychwalał „chorążego pokoju” Józefa Wissarionowicza (…) (Cyt. za: Gazeta Wyborcza, 7 marca 1991r).

Wiary w komunizm jako „młodość świata” nie obaliły w Geremku nawet takie fakty, jak krwawe zduszenie powstania robotników poznańskich, a potem powstania narodowego na Węgrzech. Gdy Żakowski zapytał Geremka, czy Budapeszt 1956 r. nie obudził w nim żadnych wątpliwości, Geremek odpowiedział: „(…) To nie był dla mnie aż taki wstrząs (…). I poznański Czerwiec, i Budapeszt oglądałem w Paryżu, a tam wydawało się to bardzo odległe (…)”. (Rok 1989, op. cit. s. 105.) Przypomnijmy tu, że w Europie Zachodniej na znak protestu przeciw brutalnemu zdławieniu powstania węgierskiego wystąpiło aż 250 tysięcy osób z tamtejszych partii komunistycznych. Partia Komunistyczna Francji straciła wówczas do 20 proc. członków masy członkowskiej, ale dla Geremka wszystko to było „bardzo odległe”! A może po prostu dobrze czuł się w warunkach stworzonych przez reżim, szybko zyskując wielkie możliwości kariery. Jako młody, świeżo upieczony doktor nauk historycznych został w 1962 roku dyrektorem Ośrodka Kultury Polskiej przy Uniwersytecie Paryskim, którym kierowanie wymagało bardzo wysokiego stopnia zaufania partyjnego, wiązało się z ocenianiem „przydatności lub nieprzydatności” politycznej podwładnych. Pomimo faktu, że był dyrektorem tego ośrodka przez cztery lata: 1962-1965 (por. Rzeczpospolita, 9 listopada 1991 r.) próżno szukać informacji na ten temat w starannie zafałszowanym przez Geremka jego biogramie w Kto jest kim w Polsce (Warszawa 1993, s. 178). W biogramie dokładnie wyeksponowane zostały za to informacje o różnego typu prześladowaniach Geremka w dobie PRL, m.in. utrudnieniach w wy­ja­z­dach za granicę, zatrzymaniach na 48 godzin.

Aż do lat 70., a ściśle do grudnia 1975 r., kiedy to Geremek podpisał bardzo umiarkowany skądinąd tzw. „list siedmiu do Gierka”, nie ma śladów jakichkolwiek publicznych przejawów opozycyjności Geremka. Pozostaje w PZPR – nawet w pierwszych miesiącach moczarowskiej kampanii po­ma­r­co­wej 1968 roku i próżno szukać nazwiska Geremka na kartach 477-stro­ni­co­wej książki Jerzego Eislera o wydarzeniach marcowych 1968. Nie zdobywa się wówczas nawet na cień protestu, pomimo deklarowania wobec Żakowskiego po zapytaniu o swoje żydowskie korzenie: „(…) Dla mnie, w mojej dorosłej biografii, nigdy nie był to problem, w tym sensie, że ta sprawa wiąże się z dzieciństwem, które zamknąłem w sobie. Nie znaczy jednak, że tej świadomości żydowskiej w sobie nie noszę. Noszę ją, ona pojawia się wtedy, gdy wyłania się kwestia antysemityzmu, gdy staję wobec szowinizmu czy wręcz rasizmu (…)”. Geremek wystąpił z PZPR dopiero w sierpniu 1968 r. po napaści na Czechosłowację.

Przybywa do stoczni

24 sierpnia 1980 r. w dziesiątym dniu strajku stoczniowców Gdańska, przybył do nich do stoczni wraz z Tadeuszem Mazowieckim i innymi „ekspertami”. Gdy odlatywali z Warszawy do Gdańska, odprowadził ich do samolotu pułkownik MSW i powiedział na pożegnanie: „Oby lot państwa był w interesie tego kraju. Ten konflikt trzeba rozładować, koniecznie ro­z­ła­do­wać” (cyt. za tekstem Wiesławy Kwiatkowskiej w książce „Solidarność i opozycja antykomunistyczna w Gdańsku (1980-1989)”, Gdańsk 1995, s.54). Wraz z Mazowieckim próbował nakłonić stoczniowców do rezygnacji z postulatu niezależnych związków zawodowych i poprzestania na de­mo­kra­ty­za­cji CRZZ. Na szczęście stoczniowcy nie posłuchali tych „ek­s­pe­r­c­kich” rad.

Od stycznia 1981 r. był przewodniczącym Rady Programowej Ośrodka Społeczno-Zawodowegb „Solidarności”. Odegrał fatalną rolę przy op­ra­co­wa­niu tzw. porozumienia warszawskiego, kończącego strajk warszawski, doprowadzając do pójścia na zbyt wielkie ustępstwa wobec rządu. Według Wiesławy Kwiatkowskiej (op. cit., s. 56): „(…) Historycy są zgodni, że dokonano wtedy sprytnej manipulacji, która zdezorientowała związkowców (…) Karol Modzelewski złożył dymisję z funkcji rzecznika prasowego zwią­z­ku, gdyż nie może być rzecznikiem niedemokratycznie po­de­j­mo­wa­nych de­cy­z­ji. Andrzej Gwiazda złożył rezygnację z funkcji wice­prze­wo­d­ni­czą­ce­go Solidarności (…)”. W październiku 1981 r. Geremek, pomimo bardzo wie­l­kich za­bie­gów, fatalnie przegrał wybory na I Zjeździe „Solidarności”, nie wchodząc do 100- osobowej Komisji Krajowej tego związku.

Geremek myśli, jak ratować własną skórę

Istnieją informacje, że na krótko przed wprowadzeniem stanu wojennego Geremek, pełen obaw co do dalszego biegu wydarzeń, myślał jak najlepiej zabezpieczyć się osobiście w niebezpiecznej sytuacji. Nader wymowny obraz ówczesnej postawy Geremka znajdujemy we fragmencie telegramu ambasadora NRD w Warszawie Horsta Neubauera, wysłanego 2 grudnia 1981 r. do Honeckera, Axena, Milkego, Siebera i Fischera: „(…) Część posiadających duży wpływ doradców „Solidarności” zrozumiała obecną sytuację i zachodzące zmiany. Oni boją się bardziej niż myślimy i zaczynają ratować własną skórę. Właśnie przeprowadziłem szczególną rozmowę z szefem najważniejszej grupy eksperckiej „S”, Geremkiem (ścisłe związki z międzynarodówką socjaldemokratyczną, osobiste kontakty z Kreiskym oraz innymi postaciami) i nie wierzyłem własnym uszom. Geremek powiedział mi, że dalsza pokojowa koegzystencja „ Solidarności” w obecnej postaci z real-socjalizmem jest niemożliwa. Nieunikniona jest konfrontacja siłowa. Wobec tego muszą zostać przesunięte wybory do rad narodowych. Organy państwowe muszą zniszczyć aparat solidarnościowy. „S” po takiej siłowej konfrontacji mogłaby zorganizować się ponownie, ale już tylko jako prawdziwy związek zawodowy, bez Matki Boskiej w klapie marynarki, bez programu gdańskiego, bez charakteru politycznego i ambicji zdobycia władzy. Geremek kontynuował: być może zachowałyby się siły u­mia­r­ko­wa­ne, takie jak Wałęsa. Po siłowej konfrontacji nowe władze państwa, przy zmienionej sytuacji politycznej mogłyby kontynuować pewne procesy de­mo­kra­ty­za­cji.
Nie umiem ocenić, czy Geremek mówi wyłącznie we własnym imieniu, ani na iłe jego poglądy są reprezentatywne. Kuroń i Modzelewski z pewnością nie podzielają jego stanowiska (…)” (Cyt. za: „Ciosek do towarzyszy zza Łaby”, Tygodnik Solidarność z 15 grudnia 1995 r.).

Rozmowa z ambasadorem NRD Neubauerem pokazuje, do jak wielkich ustępstw wobec władz P2PR Geremek był już gotów w okresie przed wprowadzeniem stanu wojennego. Można sobie wyobrazić jego tym większą gotowość do ustępstw w warunkach tak mocnego osłabię nia „Solidarności” w toku represji lat 80. Na tym tle widzimy tym lepiej jak bardzo nieprzypadkowa była późniejsza skrajnie ugodowa wobec władz PZPR postawa Geremka przy „okrągłym stole”.

Geremek – „ wdową po Wałęsie”

Po 13 grudnia 1981 r. był internowany do 31 grudnia 1982 r. Ponownie aresztowano go w maju 1983 r., już w lipcu został jednak zwolniony na mocy amnestii. W 1985 r. został zwolniony z pracy w Instytucie Historii PAN. Właśnie wtedy jednak zaczyna się bardzo wyraźny wzrost jego pozycji w „Solidarności”, w sytuacji, gdy o awansie w niej nie decydowały de­mo­kra­ty­cz­ne wybory, lecz względy Wałęsy. Umiał o nie zabiegać. Pomimo og­ro­m­nej próżności i przekonania o swej wyjątkowości, przez całe lata starał się maksymalnie pochlebiać Wałęsie, bez żenady pełniąc rolę en­tu­z­ja­s­ty­cz­ne­go dworaka. Przyznawał to nawet jeden z bardziej znanych działaczy Unii Wolności, Jan Rulewski, mówiąc: „(…) Oświeconym dworzaninem przez lata był Geremek, który robił wszystko, by mit Wałęsy obrastał legendą (…)” (por. rozmowa z J. Rulewskim w My T. Torańskiej, Warszawa 1994 r., s. 254). Najokrutniej nabijał się z Geremka Jacek Kuroń, opisując jak „strasznie” przeżył on później polityczne rozstanie z Wałęsą. W swych wspomnieniach politycznych Kuroń pisał, że jeszcze długo po tym zerwaniu wołał na Geremka „wdowa po Wałęsie”.

Stopniowo następował przyśpieszony wzrost znaczenia profesora Ge­re­m­ka wśród opozycji, wyrażający się przede wszystkim w rosnącej ilości wywiadów, zwłaszcza dla prasy zagranicznej, i coraz ostrzejszych atakach na niego w PRL-owskiej prasie oficjalnej. W pewnym momencie Geremek został nawet powołany na świadka w sprawie Zdzisława Najdera. Jak wspominali Jan Maria Jackowski i Szczepan Żaryn w książce: „In­ter­pe­la­cje”. Kulisy manipulacji (Warszawa 1991, s. 46-47): „(…) Udostępnione z wielkim bólem w prokuraturze akta (akta sprawy Najdera udostępnione po latach redaktorom Interpelacji – J.R.N.) okazały się zlepkiem domysłów i domniemań szytych bardzo grubymi nićmi. Jedynym interesującym tropem było nazwisko jednego ze świadków w sprawie, Bronisława Geremka. Prokurator wojskowy prowadzący dochodzenie donosił uprzejmie, że ze sztandarową postacią opozycji demokratycznej została zawiązana dże­n­te­l­me­ń­ska umowa, iż akta sprawy nie zostaną publicznie ujawnione bez zgody obu stron…”

Dogodny dla komuny

Szczególnemu wzmocnieniu uległa pozycja Geremka w drugiej połowie lat 80., gdy zarysowały się pierwsze możliwości dogadywań między władzami a lewicową częścią opozycji. Geremek stawał się dla kierownictwa PZPR tym dogodniejszym partnerem ewentualnych rozmów, że przy różnych okazjach akcentował „gotowość maksymalnego wyjścia naprzód w kie­ru­n­ku warunków rozmów, stawianych przez partię. Szczególnie daleko idącą ofertą pod tym względem był wywiad Geremka w Tygodniku Mazowsze z 8 października 1986 r., który Jan Skórzyński ocenia jako zasygnalizowanie gotowości poważnych ustępstw ze strony związku, nie wykluczając odstępstw od literalnego kształtu ugody z 1980 r.” (J. Skórzyński: „Ugoda i rewolucja”, wyd. Rzeczpospolitej, Warszawa 1995, s. 24). Szczególnie głośny stał się opublikowany w lutym 1988 r. przez Geremka wywiad w Konfrontacjach, w którym wystąpił z ideą paktu antykryzysowego. Miałby on ustanowić nowe stosunki między władzą a społeczeństwem, doprowadzić do pluralizmu związkowego i odstąpienia od tego, „co stanowiło wy­ją­t­ko­wość wprowadzoną 13 grudnia. W zamian za to, jednoznacznie za­pro­po­no­wał przyjęcie za punkt wyjścia istniejącego porządku prawnego” i uznanie przewodniej roli partii komunistycznej oraz zaakceptowanie pe­w­ne­go zakresu monopolu władzy PZPR. Wyjaśniając – w odpowiedzi na pytanie publicysty Konfrontacji, co przyznaje jako „niezbędny monopol władzy” – prof. B. Geremek odpowiedział: „…Polityka zagraniczna i obronna, sprawy bezpieczeństwa kraju oraz w pewnym zakresie system przedstawicielski.” Zdaniem Jana Skórzyńskiego (op. cit., s. 59-60) oferta Geremka szła najdalej ze wszystkich dotychczasowych w gotowości do ustępstw.

Zgoda B. Geremka na zachowanie zasady przewodniej roli partii sprawiała, że radykalizm proponowanego tam programu zmian był dość ograniczony, ale to właśnie czyniło z profesora tym ciekawszego partnera dialogu dla Stanisława Cioska i innych „reformatorskich” działaczy PZPR. Dzięki puszczeniu przez cenzurę w odpowiednim momencie, artykuł wyrobił Geremkowi pozycję członka torującego nowe szlaki. Jeszcze parę lat później Janina Paradowska pisała w Polityce, iż Geremek „…imponuje pomysłami wręcz wizjonerskimi. Takim była propozycja zawarcia Paktu Antykryzysowego, zgłoszona w roku 1988. Większość kierowniczych gremiów „Solidarności” uważała ten pomysł za wariactwo, a jednak właśnie ten pomysł stworzył możliwość prowadzenia gry politycznej…” Sęk w tym, że pomysł paktu antykryzysowego wcale nie był pomysłem B. Geremka. Po raz pierwszy wystąpił z nim Ryszard Reiff jeszcze w 1981 r, a gdy po latach znowu pojawił się w kręgach Solidarności, to właśnie B. Geremek początkowo zareagował na ten pomysł najbardziej sce­p­ty­cz­nie. Maciej Zalewski przypomniał w „Solidarności” z 2 lutego 1990 r., jak to na jednym z pierwszych spotkań Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie pojawiła się idea paktu antykryzysowego. Geremek zauważył wó­w­czas dowcipnie, że pakt antykryzysowy zanadto kojarzy mu się z paktem antykominternowskim. A potem zmienił w tej sprawie zdanie i to aż tak mo­c­no, że właśnie on wystąpił publicznie w prasie z ideą paktu an­ty­kry­zy­so­we­go, wzbudzając u nieuświadomionych czytelników przekonanie, że jest „ojcem” tego określenia i koncepcji. Dodajmy, że wystąpienie przez Ge­re­m­ka na łamach „Konfrontacji” z propozycją paktu między społeczeństwem a władzą, w lutym 1988 r., wcale nie było pomysłem wyjątkowo oryginalnym. Było już wówczas bowiem szereg innych propozycji zmierzających do podobnego porozumienia – sam byłem autorem jednej z nich, pt. „O koalicję dla reform”. Tyle, że mój tekst został zatrzymany przez cenzurę na łamach tych samych lutowych „Konfrontacji”, na których „poszedł” tekst B. Geremka, a mnie wydrukowano dopiero pięć miesięcy później – w lipcu 1988 r. (!!!).

Przy opisanym wyżej tak ustępliwym stanowisku Geremka, trudno dziwić się zadowoleniu władz, że to właśnie on stał się głównym „rozgrywającym” przy „okrągłym stole” ze strony „Solidarności”. Jak wspominał Krzysztof Wyszkowski w wywiadzie dla paryskiej Kultury z lipca-sierpnia 1989 r.: „(…) Najważniejszy był (…). Ci ludzie zmienili poglądy, ale nie zmienili metod uprawiania polityki. Te, które stosują, są bolszewickie. Ten nastrój koalicji lewicy, kiedy Geremek oświadcza, iż słowo ,,socjalizm” odzyska swój blask. Wspólna władzy i „opozycji stołowej” obawa przed zagrożeniem populistyczno-nacjonalistycznym, przed zdziczałym społeczeństwem, które czyha tylko, by ten kraj rozwalić, były oburzające (…)”. Dość przejrzeć zdjęcia zamieszczone w wywiadzie-rzece z gen. Czesławem Kiszczakiem, aby zobaczyć do jakiego stopnia w Magdalence dochodziło do fratenizacji biesiadników z obu stron „okrągłego stołu”. Wtedy jednak robiono wszystko, aby tę fraternizację starannie ukryć przed społeczeństwem. Ujawnił to po latach kompan Geremka – Michnik, stwierdzając, iż Geremek wydał wówczas instrukcję, „żebyśmy dramatyzowali przekaz (z obrad magdalenkowych – J.R.N.), żeby to wszystko nie wyglądało na przesadną zgodą” (według: A. Michnik, J. Tischner, J. Żakowski: „Między Panem i Plebanem”, Kraków 1995 r., s. 536). Tak kamuflowano prawdę!

Wywalić prawicę!

Po „okrągłym stole” następowało w przyspieszonym tempie dalsze bły­s­ka­wi­cz­ne umacnianie pozycji Geremka w „Solidarności”. Korzystając z po­pa­r­cia Wałęsy, wiosną 1989 roku, Geremek przeforsował koncepcję, aby platformę wyborczą „Solidarności” zawęzić do środowisk lewicy laickiej i środowisk KIK-u, zdominowanych przez katolewicę, zostawiając na uboczu różne prawicowe ugrupowania polityczne.

Geremek stał się osobą decydującą przy ustalaniu składu wyborczej „drużyny Wałęsy”. Starannie zadbał przy tym, aby poza osobami ze śro­do­wisk KOR-owskich i innych kręgów lewicy laickiej oraz katolewicy było jak najmniej osób doświadczonych politycznie, a więc niezbyt podatnych na odgórne ręczne sterowanie. Za to tym chętniej popierano różnych po­li­ty­cz­nych dyletantów, aktorów w stylu Andrzeja Szczepkowskiego, etc.